No cóż tak to chyba jest, że wysokie góry uczą cierpliwości. Cały poprzedni dzień spędziliśmy bez większego zmęczenia. Tak swoją drogą, to zdecydowana większość ludzi, którzy wchodzili z nami mimo tego, że tak jak my nie czuli żadnych dolegliwości związanych z wysokością została w Namche – wielka moc przewodników pisanych (to znaczy, że większość je jednak czyta). Rano wstaliśmy ochoczo, zjedliśmy śniadanie i po godzinie 8.00 wystartowaliśmy do Tengboche (wg przewodnika mieliśmy 3h 30min). Powyżej miasta, przy młynku modlitewnym ruszamy zgodnie z drogowskazami.
Teraz zaczynają się ukazywać rewelacyjne widoki na najwyższe szczyty górskie.
Dochodzimy do wioski Kjangjuma, gdzie wielu turystów zatrzymuje się na lunchyk. My jednak idziemy dalej i zatrzymujemy się dopiero na dnie doliny, przed wiszącym mostem na rzeką Duth Koshi. Po przejściu na drugą stronę rzeki czeka nas monotonne 750 metrowe podejście do Tengboche.
Przejście przez bramę i jesteśmy w Tengboche.
Tengboche Monastery.
Ciekawy człowiek, który siedział sobie na kamiennej ławce.
Nasz nocleg, za który nie płaciliśmy. Gospodyni wiedziała o nas, gdyż nasz gospodarz z Namche Bazar jest jej mężem. Nocleg, jak wszystkie tutaj (dość specyficzne) są skromne ale sala dzienna była bardzo przyjemna i ciepła.