Tego dnia dnia nie mieliśmy dalekiej drogi przed sobą. W zasadzie to musieliśmy przejść przez największy lodowiec jaki znajduje się w rejonie Everestu i całym Parku Narodowym Sagarmatha – lodowiec Ngozumpa. Dojście do lodowca moim zdaniem nie jest bardzo dobrze widoczne. Po opuszczeniu wioski w pewnym momencie pojawia się „słup” usypany z kamieni – finger, gdzie trzeba skręcić w lewo kierując się na lodowiec. Jest tylko jedno zejście. Dodatkową wskazówką jest widoczna z oddali na krawędzi lodowca flaga. Dochodząc w okolice flagi dopiero tutaj widać na skale namalowany drogowskaz – to Gokyo.
Ten lodowiec jest naprawdę szeroki, moim zdaniem jakieś 800m. Przechodziliśmy przez niego dobre półtorej godziny.
Po wyjściu i przed zejściem do wioski Gokyo zrobiłem panoramę na jeden ze stawów, wioskę Gokyo oraz szczyt Gokyo Ri (5360m.n.p.m) – szczyt ten (po prawej) osiągniemy dnia następnego.
Nocleg, który tutaj mieliśmy był najlepszym miejscem do spędzenia dwóch nocy na całej trasie. Położenie (nad samym stawem), warunki noclegowe, jedzenie jak i sama Gospodyni (babcia ciesząca się, że wszystko zjadamy) – super (jak na warunki tutejsze). Odświeżyliśmy nasze ubranka.
A tutaj nasza bohaterka – najszczęśliwsza krowa na świecie. Chodziła sobie swobodnie po wiosce oraz często wystawała przed oknami dziennej sali naszej Lodgy patrząc co dzieje się w środku. Okazało się potem, że krówka dostaje jedzenie z kuchni.
Wieczorem w naszej ciepłej sali gromadzili się wszyscy a przez otwarte okno Gospodyni udawała, że odgania krowę.