Dzień 21 września – Lukla

Przygoda życia zaczyna się tego dnia. Wylot z Kathmandu do Lukli o 6 rano. Wstajemy o 5 rano i schodzimy z zapakowanymi plecakami do hotelowego holu i rozglądamy się – a tu nic się nie dzieje. Portier, którego widziałem pierwszy raz w życiu (on mnie zresztą też) robił wielkie oczy a ja mu tłumacze, że mamy lot o 6 do Lukli i miał tu na nas czekać samochód. Jakiś czas nic się nie dzieje, czas leci. Później pomyślałem, że powiem mu o wczorajszych ustaleniach z szefem dotyczącym transportu nas na lotnisko. Na szczęście to podziałało kierowca znalazł się w ciągu 2 minut. Było trochę nerwowo tym bardziej, że samolot odleciał 15 minut wcześniej – na szczęście z nami na pokładzie.

   

Po około 37 minutach jedynego w swoim rodzaju lotu malutkim, 17 osobowym, reagującym na najmniejsze zmiany w gęstości powietrza  samolotem wylądowaliśmy na lotnisku w Lukli. Co ciekawe, naczytaliśmy się, że najgorszy jest start i lądowanie na bardzo krótkim pasie startowym w Lukli wynoszącym zaledwie 460m. Jednak, w mojej ocenie gorszy jest sam lot (zwłaszcza w drodze powrotnej, gdzie było nas w samolocie 6 osób).

Ok. Plecaki na barki i w drogę. Ale najpierw w Lukli (2860m.n.p.m) śniadanie i zakup pozwoleń.

Już po godzinie byliśmy po śniadaniu – trochę długo, ale tutaj najczęściej długo czeka się na zamówiony posiłek, może to dobrze – wszystko przygotowuje się na bieżąco. Jak dało się zauważyć w górach (wyżej położonych) bardzo szanuje się wszystkie produkty, które tak trudno się tutaj transportuje.

Ostatnia fotografia i start. Powinienem jeszcze nadmienić, że korzystałem z przewodników: Nepal, Himalaya (Nepal i Himalaje) Lonely Planet oraz  Himalaje Nepalu Przewodnik trekkingowy Janusz Kurczab. Podział na dzienne etapy trochę pozmieniałem gdyż wg polskiego przewodnika szlak pokonujemy szybciej niż wg pierwszego, anglojęzycznego. Mnie nie zależało na szybkości tylko na tym, żeby wszyscy z uśmiechem na ustach doszli do zamierzonych celów i mieli jak najlepsze wspomnienia.

Celem na ten dzień była wioska Phakding (2610m.n.p.m). Niestety nie zdążyliśmy się rozpędzić a już musieliśmy zrzucić plecaki. Droga do wioski zajęła nam 2 godziny i 15 minut wraz ze zdjęciami i odpoczynkami. Po drodze okazało się, że u nas są TIRy a u nich woły, osiołki, a wyżej Jaki transportujące wszystko co się da.

Jeszcze przez most i po lewej nasz pierwszy nocleg w Sunrise Lodge.

Lunch później Diner Hot Tea Big Pot i Spać. Za pokój zapłaciliśmy 200Rs (czyli niecałe 2USD) za cztery osoby. Osoby wiecznie głodne powinny jeść wyłącznie Dal Bhat Veg. czyli ryż, zupa (lub sos) z soczewicy i przepyszne ziemniaczki z innymi warzywami. Tylko to danie zawsze kończy się dokładką wszystkich składowych komponentów. Dal Bhat Veg. w tej Lodgy kosztował 600Rs.

Powyższe danie nie jest z tej Lodgy tylko z Kathmandu ale tak to wygląda. To jest danie od Dominika bo w czwartej miseczce znajdował się kurczak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *